Polityka Wschodnia Polityka Wschodnia
470
BLOG

Otocki: Łotwa- referendum bez znaczenia?

Polityka Wschodnia Polityka Wschodnia Polityka Obserwuj notkę 0

 Tomasz Otocki

Dziś Łotysze po raz trzeci w ciągu ostatnich kilku miesięcy – po referendum na temat rozwiązania Sejmu (23.07) i wyborach parlamentarnych (17.09) – udadzą się do urn. Zamiast rankingowania nazwisk kandydatów (jak we wrześniu) będą musieli odpowiedzieć na proste pytanie:

„Czy jest Pan/Pani za przyjęciem projektu ustawy o zmianie Konstytucji Republiki Łotewskiej, który przewiduje nadanie językowi rosyjskiemu statusu drugiego języka państwowego?”

Zmiany objęłyby kilka artykułów pochodzącej jeszcze z 1922 r. (choć nowelizowanej) ustawy zasadniczej (art. 4,18, 21 ,101 i 104). Oznaczałyby m.in. nowelizację tekstu przysięgi posłów (przysięgaliby, że będą umacniać język łotewski i rosyjski jako języki państwowe), możliwość posługiwania się językiem rosyjskim w Sejmie i samorządach, a także prawo do komunikowania się z organami sądowymi i samorządowymi w języku rosyjskim.

JESTEŚ JUŻ FANEM POLITYKI WSCHODNIEJ NA FACEBOOKU?

Procent obywateli Republiki Łotewskiej mówiących po rosyjsku (wg rejonów istniejących do 2009 r.). Źródło: Wikimedia Commons (Водник; CC-BY-SA-2.5).

Dwa kroki wstecz, czyli dlaczego referendum?

Choć dzisiejsze głosowanie odbywa się głównie za sprawą Centrum Zgody, to historia referendalna rozpoczęła się od inicjatywy strony przeciwnej. Zimą 2011 r. działacze stowarzyszenia „Ocalić język i Łotwę” („Sargi valodu un Latviju”) wraz z politykami opozycyjnej wówczas (i pikującej w sondażach) partii „Visu Latvijai!” – TB/LNNK zaczęli zbierać podpisy pod zmianą artykułu 112 Satversme – chodziło o to, by państwo zapewniając jak dotychczas bezpłatną oświatę na poziomie podstawowym i średnim, czyniło to wyłącznie w języku łotewskim (dziś nauka odbywa się w systemie bilingwalnym). Proponowana przez narodowców reforma miała wejść w życie 1 września 2012 r. – z każdym rokiem na język łotewski przechodziłyby poszczególne klasy szkół mniejszości. Od maja do czerwca trwała już druga, decydująca faza zbioru podpisów. Działaczom „Visu Latvijai!” i TB/LNNK udało się zebrać niecałe 114 tys. podpisów – o wiele za mało niż wynosił wymagany próg (153 tys. – 1/10 wyborców, którzy wzięli udział w wyborach do Sejmu 2.10.2010 r.). Można powiedzieć, że w zbierający podpisy nie wyszli poza elektorat, na który tradycyjnie mogą liczyć nacjonaliści.

Ale wywołali lawinę. Na wiosnę 2011 r. działacze stowarzyszeń „Rodnoj jazyk” Władimir Linderman (znawcom Rosji przedstawiać nie trzeba) i „Zjednoczonej Łotwy” Eduard Swatkow (znany czytelnikom Polityki Wschodniej) rozpoczęli zbiórkę za zmianą konstytucji i przyznaniem rosyjskiemu, na wzór czasów ŁSRR, statusu języka państwowego. 12,5 tys. podpisów – tyle ile wymagane w pierwszej rundzie – dostarczono na tydzień przed wyborami do Sejmu XI kadencji, decydująca faza odbyła się już po wyborach (i odrzuceniu Centrum Zgody przez centroprawicowe elity polityczne Łotwy) i trwała od 1 do 30 listopada. W ciągu miesiąca za rosyjskim wypowiedziało się 187,3 tys. osób (12,14%), ponad trzydzieści tysięcy więcej niż wymaga ustawa. Zebranie tylu podpisów – 70% tego, co we wrześniowych wyborach ugrały obie partie rosyjskie – byłoby niemożliwe, gdyby nie stanowisko działaczy Centrum Zgody, w tym popularnego po stronie łotewskiej Niła Uszakowa. Mer Rygi uznał, że kwestia referendum to nie tyle sprawa polityczna, co „godnościowa” i wykonując nieoczekiwaną dla wielu polityczną woltę udzielił w ostatnim tygodniu poparcia inicjatywie, deklarując jednocześnie, że w gruncie rzeczy nie chodzi o to, czy rosyjski będzie językiem urzędowym (Centrum Zgody w przeciwieństwie do PCTVL Tatiany Żdanok nie zapisało tego w programie), a bardziej o protest przeciwko wyrzuceniu zwycięskiego ugrupowania mniejszości rosyjskiej poza ramy koalicji (wspominano także o fatalnej polityce narodowościowej ostatnich dwudziestu lat).

Warto przyjrzeć się geografii referendum. Najwięcej podpisów zebrano w Rydze (89,5 tys.; prawie połowa) i Dyneburgu (27,9 tys.). To nie tylko największe miasta, ale i centra mniejszości rosyjskojęzycznej – dodawszy tereny Łatgalii, gdzie zebrano dalsze kilkadziesiąt tysięcy, otrzymamy mapę poparcia dla Centrum Zgody, PCTVL, Partii Zgody Narodowej czy „Rawnoprawia” z ostatnich dwudziestu lat. Nie tylko zatem wybory, ale i (a może przede wszystkim) referenda dotykające spraw tożsamościowych idealnie ilustrują rozbicie Łotwy na dwie krainy: łotewsko- i rosyjskojęzyczną.

Marsz w obronie rosyjskich szkół (28.09.2003), zmuszonych przez ustawę do przejścia na utrakwizm. Źródło: zapchel.lv (CC-BY-SA-2.5, Wikimedia Commons)

Wynik przewidziany z góry?

By język rosyjski został urzędowym na referendalne pytanie „tak” musi odpowiedzieć 771 893 głosujących (dokładnie połowa z biorących udział w wyborach sejmowych 17.09.2011). Wg sondaży za rosyjskim zamierza głosować ok. 25% elektoratu, za łotewskim (jako jedynym urzędowym) – 55-65% (ale np. w Łatgalii: 45% wsparłoby rosyjski, co już stało się pretekstem do głosów, że dłużej tego regionu rząd nie może zaniedbywać). Należy wziąć pod uwagę, że część deklarujących udział w referendum nie ma łotewskiego obywatelstwa, spodziewać się zatem należy wyniku w granicach 70-75% na korzyść łotewskiego. Liderzy opinii publicznej – w tym eksprezydent Vaira Vīķe-Freiberga – wskazują, że ważne będzie nie tylko samo odrzucenie dwujęzyczności, ale i przewaga z jaką to nastąpi. Ma być ona mocnym sygnałem zarówno w stronę Moskwy, jak i wobec działaczy rosyjskich na Łotwie, że dla tego typu pomysłów nie ma mandatu społecznego.

DOŁĄCZ DO NAS W GOOGLE+

Niezależnie jak będzie z procentami, dziś rano można powiedzieć: rosyjski nie zostanie językiem urzędowym, zaś 19 lutego rano Łotysze nie obudzą się w „ŁSRR bis” (choć straszą tym łotewscy narodowcy, apelując by nie bojkotować referendum; głosowanie „przeciw” doradzają łotewscy politycy, w tym wszyscy byli prezydenci i premierzy, ugrupowania sejmowe (poza Centrum Zgody), a także osoby spoza polityki: artyści, publicyści i pisarze). W końcu to sprawa narodowa. Sprawą narodową jest jednak również to, jak ułożą się – po nieudanym referendum – relacje między społecznością łotewską i rosyjską. Do głosowania „przeciw” (po rosyjsku) namawiał w trakcie kampanii referendalnej Valdis Zatlers i… Raivis Dzintars (współprzewodniczący narodowców). Czy to zapowiedź częstszego komunikowania się z niełotewskim elektoratem? Valdis Zatlers już tego próbował, ale czy będzie można w tej sprawie liczyć na „Jedność”? Analitycy wskazują, że warto by wreszcie rozwiązać któryś z ważnych dla społeczności rosyjskiej problemów: automatyczne przyznanie obywatelstwa dzieciom bezpaństwowców urodzonym po 1991 r., prawo głosu dla nie-obywateli w wyborach samorządowych, czy uczynienie prawosławnego Bożego Narodzenia świętem wolnym od pracy (ostatnia propozycja padła z ust arcybiskupa Zbigniewa Stankiewicza; skądinąd kościoły również podzieliły się w sprawie referendum – zwierzchnicy katolików, luteran, baptystów i żydów opowiedzieli się „przeciw”, metropolita Aleksander – „za”). Wydaje się – choć łatwiej to powiedzieć niż zrobić – że nie powinno się dłużej utrzymywać podziału na „partie łotewskie” i „partie rosyjskie” (w Estonii, gdzie polityka integracji odniosła większy sukces Partia Rosyjska odeszła właśnie do lamusa historii). Dobrze, że w obecnym Sejmie są wreszcie „jaskółki” w postaci deputowanych rosyjskiego pochodzenia wybranych z list centroprawicy (i Judins, i Dombrovskis, i Loskutovs opowiedzieli się za łotewskim jako jedynym urzędowym; uczyni też tak sporo Rosjan dobrze zintegrowanych w społeczeństwie, choć tacy wciąż stanowią jeśli nie wyjątek, to mniejszość), martwi jednak ich status (żaden nie objął teki ministerialnej), a także monopol jaki na reprezentowanie mniejszości rosyjskiej wyrobiło sobie Centrum Zgody (znaczna w tym zresztą wina partii łotewskich).

Mapa wyborcza i referendalna Łotwy niemal się pokrywają. Na czerwono zaznaczono tereny, gdzie w latach 2010-2011 wygrywało Centrum Zgody, a pod wnioskiem o referendum językowe zebrano najwięcej podpisów. Źródło: Karlis, Wikimedia Commons, CC-BY-SA-3.0

Od wyniku referendum zależeć będzie nie tylko ewentualne doproszenie Centrum Zgody do koalicji (uczynienie tego wcześniej niż w 2014 r. wydaje się niemożliwością), ale także powodzenie kolejnych inicjatyw społeczności rosyjskojęzycznej (planowane referenda dotyczące obywatelstwa, a także uczynienia z rosyjskiego języka urzędowego całej UE) i last but not least kształt polityki integracji społecznej na najbliższe lata. Choć odpowiada za nią w rządzie minister nominowana przez narodowców, wielu łotewskich analityków wierzy, że po referendum po prostu musi być lepsza. By nie doszło do następnego.

Kontakt z autorem: tomaszotocki@politykawschodnia.pl

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Polityka